Alternatywni na Scenie - podwójne literackie urodziny



Prezentacja literatów lokalnych i tych z nieco dalszych stron, nastrojowy, liryczny koncert, turniej jednego wiersza i poetyckie jam session. Och, ale się działo. I dziać się musiało, w końcu to podwójne urodziny: 15. jubileusz Elbląskiej Sceny Literackiej oraz piąte urodziny Alternatywnego Elbląskiego Klubu Literackiego. Impreza odbyła się w piątek, ale nastrój wciąż unosi się w powietrzu….



Portal eKulturalni.pl, którego jestem redaktorem objął patronatem medialnym tę imprezę, ja, jak już zapewne wiecie, jestem członkiem AEKL – więc tu i na portalu z mojego prywatnego profilu (by jednak prywatne ze służbowym połączyć) zamieszczę mą własną, osobistą i subiektywną relację. A redakcyjny, telewizyjny, profesjonalny :)  materiał ukaże się na portalu niebawem.

Na początek dwa zdania o historii. Elbląska Scena Literacka powstała piętnaście lat temu z inicjatywy Tomasza Walczaka. A czym jest? To nic innego jak spotkania autorskie z lokalnymi twórcami: poetami i prozaikami, którzy prezentują swoją twórczość mieszkańcom Elbląga i okolic, zarażając miłością do słowa pisanego. Pierwsze spotkanie w ramach cyklu odbyło się we wrześniu 1999 roku, a jego bohaterką była Marta Eisler-Wrzeszcz. Na dziesiąte urodziny działacze i sympatycy sceny na podarowali scenie/sobie/zakochanym w literaturze* (*niepotrzebne skreślić) prezent: Alternatywny Elbląski Klub Literacki, który zrzesza ludzi piszących. Klub jest cudowny, o czym pisałam już np. TUTAJ, TU i TUTAJ. Ale działanie się rozwija, bo z klubu z kolei narodziło się Stowarzyszenie Alternatywni. Jego prezesem jest prezes wszystkich prezesów Dominika Lewicka-Klucznik.
No, dobra tyle formalności, czas na wrażenia.
Zacznę od tego, że impreza była całkiem nieźle zorganizowana :) Role były odpowiednio podzielone, każdy wiedział, co ma robić, co nie znaczy, że nie było improwizacji. Dominika prowadziła całość, Ania Peplińska prezentację członków klubu, Tomek rozmawiał z gośćmi z daleka, a Agnieszka z Kasią ogarniały turniej. Nie wymieniłam oczywiście wszystkich, ale każdy swoje zadania miał.  Ja, oprócz roli medialnej, podobnie jak reszta grupy, musiałam się zaprezentować. I dostałam przykaz od prowadzącej prezentację Ani – mam przyjść jak mnie natura stworzyła – jako czarownica. Wzięłam więc swój kapelusz wyjściowy i pojazd – czyli miotłę i przybyłam, razem z czarownicą młodszą, mą córką, Łucją.


Fot. Adrian Sajko Info.elblag.pl





Po cudnej zapowiedzi Ani przeczytałam, krótki tekst pt.. „Oszust”, już go prezentowałam na blogu – TUTAJ , jakby ktoś był chętny się zapoznać.
Ależ ze mnie egocentryczka, co? A przecież ja w tym klubie świeżynka, reszcie buty mogę czyścić (jak się zgodzą). Dlatego trzy słowa (nie moje - Ani, która zapowiadała), o każdym z nich podam, ale w następnym poście, bo ten już przydługaśny się robi :)
Kiedy już klubowicze zaprezentowali swoją twórczość - a była to twórczość różnorodna: poezja i proza, z archiwum i świeżutka, jeszcze ociekająca atramentem, dobitna i lekka, zabawna i refleksyjna – przyszedł czas na nieco inny rodzaj ekspozycji słowa.
Pisałam kiedyś (tu), że poezja to moja ulubiona muzyka. Koncert Jarka Chojnackiego utwierdził mnie w tym przekonaniu. Poetka ze mnie kiepska, więc nie uda mi się pięknie powiedzieć co delikatna gitarowa muzyka i charyzmatyczny głos wokalisty robiły z moim ciałem i duszą. Całość dopełniło poczucie humoru Jarosława:  każdy utwór poprzedzony był kilkoma słowami  wstępu, która historią z życia twórcy, anegdotką ze świata artystycznego. Ogólnie mogę powiedzieć, że ten koncert przepłakałam. Jak nie ze śmiechu, to ze wzruszenia. Było naprawdę magicznie i nie kadzę, nie słodzę, bo wypada, i bo miałam przyjemność zamienić z Jarkiem trzy słowa i pstryknąć kilka fotek :) Było przepięknie. Nie wierzycie? To posłuchajcie, jak ona gra i śpiewa:




Tak, tak, ten Pan obok mnie to Jarosław Chojnacki :)


 Potem znowu przyszedł czas na literaturę. Po koncercie swoją twórczość zaprezentowali zaproszeni goście z Grupy Literycznej "Na Krechę. Centrum dowodzenia grupy mieści się w Poznaniu, ale należą do niej poeci z całego kraju. Do Elbląga przyjechali Mariusz Jagiełło z Warszawy, Ewa Poniznik  z Sępólna Krajeńskiego pod Gdańskiem i Agnieszka Marek z Bielska-Białej.




Ja, Mariusz Jagiełło (od niego podkradłam zdjęcie) i Aga Kopczyńska


Natomiast w ARTloży zasiedli poetka Łucja Dudzińska z Poznania, która mówiła o swoim nowym tomiku  "MeMbrana. Cyrkulacje” oraz Marek Czuku i Piotr Wiktor Lorkowski.
Tuż przed udaniem się na mniej oficjalną część – jam session w restauracji Przy bramie odbył się Turniej jednego wiersza. Trzynaście osób zaprezentowało publiczności i jury swoje wiersze. Mnie, podobnie jak większość, zachwycił Krzysztof Magiera ze swoim wierszem Bloki, ale żałowałam, że na podium nie było Bogusi, bo genialny był wiersz, który przeczytała.
No, a potem już tylko imprezowo było. Poetycko też, nie powiem, bo w końcu czytaliśmy wiersze. Nawet mnie się małpkę przewodnią dostało i wiersz przeczytałam. Nie swój oczywiście, bo takowych nie posiadam, ale Ewy. A był baaaardzo :)







Jak podsumować tę imprezę…. Wracając do tego, o czym wspomniałam ciut wyżej, że nie piszę wierszy. Wyobraźcie sobie, że w noc po imprezie śniłam, że jednak je piszę…. Było cudnie.

3 komentarze:

  1. Szkoda, że brak czasu nie pozwala mi brać udziału w takich imprezach :( A z twórczością Jarosława Chojnackiego miałem już styczność - często u mnie słychać "Nie wracajmy jeszcze na ziemię" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, ja też wiele imprez opuszczam :) Ale nie ma jak to być na takiej imprezie z obowiązku służbowego :)
      Pozdrawiam,
      Szufladopółka

      Usuń
  2. A ja bym chętnie przyjechała jeszcze raz. Lub dwa :)

    OdpowiedzUsuń