Gdy zgasną światła, Alex Scarrow - Czy to książka, czy to film?

Tytuł: Gdy zgasną światła
Tytuł oryginału last light
Autor: Alex Scarrow
Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 512



W "Gdy zgasną światła" jest bardzo filmowo, jak na książkę i bardzo po amerykańsku, jak na brytyjskiego pisarza. Fabuła niczym z amerykańskiego filmu własnie - koniec świata zbliża się nieuchronnie, a o tym, co dzieje się wokół czytelnik dowiaduje się poznając losy jednej rodziny. Ojciec rodziny - Andy Sutherland ma się rozumieć jest tym, który całą tę sytuację przewidział, ale na niewiele mu się to zdało. Nawet bliscy wzięli go za świra, a cały ten koniec świata i tak zaskoczył ich w najmniej odpowiednim momencie...
Wieje sztampą? Może, ale to naprawdę dobra książka.

Główny bohater napisał raport, w którym snuje wizję, co stałoby się ze światem, gdyby osiągnięto Szczyt Wydobycia Naftowego, czyli gdyby nagle zabrakło ropy. Odpowiedź jest do przewidzenia - świat po prostu by się skończył.
Zdajcie sobie sprawę, jak jesteśmy od niej uzależnieni?  Nawet nie trzeba sobie wyobrażać, że jej zabraknie. Weźmy coś z autopsji. Drożeje paliwo, i? Drożeje wszystko inne. Bo żebyśmy coś mogli kupić, trzeba to do nas przywieść, a wcześniej, by zebrać plony Potrzeba maszyn napędzanych paliwem. Drożeje produkcja, drożeją produkty. To znamy. I nas wkurza.
W "Gdy zgasną światła", ropa nie drożeje, jej po prostu zabrakło. Najpierw władze wstrzymują komunikację - nie działają pociągi, autobusy, samoloty. Na stacjach benzynowych nie ma paliwa, a na drogach wprowadzono blokady. Nieważne gdzie jesteś, nie wrócisz do domu, bo jak? Z supermarketów w okamgnieniu znika żywność. Ludzie panikują, nie ma żadnych praw, rządzą gangi i prawo dżungli - kto pierwszy ten lepszy, przetrwają najsilniejsi.
Rodzina Sutherlandów próbuje oczywiście stawić czoła tej sytuacji. A łatwo nie jest, bo ojciec   Andy jest na wyjeździe służbowym w Iraku, matka  Jenny w Manchesterze, córka Leona na studiach, a syn ośmioletni Jake w szkole z internatem. Plan jest taki, by spotkali się w domu - w Londynie. I jeszcze ktoś chce zabić, bo Andy i Leona mogą wiedzieć za tym stoi. A kto?
Jak to bywa przy temacie teorii spiskowych, stoją za tym jacyś Oni, ale jacy Oni ani tego czy  głównym bohaterom uda się spotkać, wam nie powiem, nie będę psuła lektury. Mogę natomiast powiedzieć, że czytało mi się bardzo dobrze - to książka, która zmusiła mnie do okłamywania samej siebie kłamstwem znanym wszystkim molom książkowym, czyli: jeszcze jeden rozdział i idę spać. Poszłam, ale bardzo późno, a książkę, którą zaczęłam czytać wieczorem, skończyłam przed południem. Czyta się bardzo szybko, choć mnie zanudzały momentami opisy walk w Iraku, z którego usiłował się wydostać, ale to po prostu moje klimaty. Reszta była świetna, dobra akcja, tajemniczy nastrój rodem z "The walking dead" , choć tu wrogami dla odmiany są żywi.
Ogólnie książkę mogę spokojnie ocenić 8/10, przy czym jedne plus za to co uwielbiam w książkach i co w dużej mierze zależy ode mnie, a nie od autora - mianowicie za to, że znam miejsca, w których rozgrywa się akcja. W Londynie mieszkałam - więc nazwy dzielnic takie jak Hammersmith, Shepherd's Bush czy Euston nie tylko nie były mi obce, ale nawet wzbudziły wspomnienia...

"Do końca świata, jaki znasz zostało tylko siedem dni" - czytamy na okładce. Akcja całej książki trwa właśnie tydzień. I tak się zastanawiam czy to przypadek, że według autora świat się skończył w tyle dni, ile według Biblii powstał...?

Ocena tradycyjna - 8/10
Moja ocena - wyższa półka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz